Dzień 9 Śladami Wikingów

Adrian

Jak ja to zjem?

Grendel, okrutny potwór, siał spustoszenie wśród wojów wiekowego jarla, wodza Wikingów. Wybawieniem miał być dzielny Beowulf, który przybył na dwór drakkarem na czele zastępu wojów.
– Dzielny Beowulfie – ozwał się leciwy król. – Wszak miałeś przywieść piętnastu dzielnych wojów.
– O wielki Jarlu, toż stoją przed twym obliczem. Jeden, dwa, piętnaście – popisał się znajomością matematyki Beowulf, wskazując palcem trzech uzbrojonych po zęby obwiesi za swoimi plecami.

Ulice słowiańskiej osady Wolin, wyłożone drewnianymi deskami wiodły pomiędzy niskimi chatami o strzechach zwieszających się nisko nad ziemią. Do wnętrza domów prowadziły niskie drzwi, a maleńkie okienka, obciągnięte rybimi pęcherzami tylko nieznacznie rozpraszały mrok. Skromne wyposażenie składało się z drewnianego stołu z ławą, paleniska i łóżka schowanego za płócienną zasłoną. Niemiłosierny upał wyciskał siódme poty i niósł drażniący zapach dymu z ognisk, nad którymi pieczono na blasze podpłomyki, albo kowale wykuwali cudeńka z metalu. Otaczali nas postawni mężczyźni w szarawarach i płóciennych koszulach. Mieli brody zaplecione w warkocze z nanizanymi srebrnymi koralikami. Czasem błysnęła w słońcu rękojeść miecza, wiszącego u pasa. Kobiety w lnianych sukniach, spiętych wymyślnymi broszami i obwieszone kosztownościami, nosiły wodę w glinianych dzbanach, przędły, plotły i szyły kościanymi i metalowymi igłami. Czuliśmy się nie na miejscu w naszych rejsowych koszulkach i trampkach. Chociaż miraż dawnych czasów rozwiewał się od czasu do czasu, kiedy wikiński, lub słowiański woj wyciągał ze skórzanej sakwy smartfona.
Niezwykła lekcja historii, której można dotknąć, posmakować i powąchać. Widzieliśmy muzyków grających na tradycyjnych instrumentach sprzed tysiąca lat i barda z trupą teatralną, wystawiających opowieść o Beowulfie. Dzielny wojownik gołymi rękami powalił okrutnego Grendela, zyskując dozgonną wdzięczność jarla i jego dworu, dopóki nie okazało się, że swym czynem nie obudził matki potwora, jeszcze straszliwszej. Z kobietą (w dodatku z takim fatalnym makijażem) nikt nie chciał walczyć, bo zginąć z ręki niewiasty było hańbą przekreślającą szansę na życie wieczne w Walhalli. Beowulf jedna wyszedł zwycięsko z tej walki, choć była zacięta i szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na druga stronę. Sukces uczczono zwyczajowym bankietem, po którym trudno było się doliczyć własnych członków i beczek w piwniczce. Skrzaty i zuchy oglądały inscenizacje z zapartym tchem, nie pisnąwszy nawet słówka. Po wszystkim oznajmiły, że to była najstraszniejsza i najsuperowsza bajka na świecie.
Obejrzeliśmy wszystkie stragany z wyrobami „z epoki”, średniowieczny plac zabaw dla dzieci, gdzie można było poznać zabawy z tamtych czasów. Była inscenizacja średniowiecznego ślubu, jak również potyczki, w której brało udział pięciuset pięćdziesięciu wojów z dwudziestu pięciu krajów. Drakkary krążyły po rzece Dziwnie, zabierając turystów na przejażdżkę. Tysiąc lat temu taka „wycieczka” odbyłaby się w niewolniczych kajdanach i zakończyłaby się na arabskim targu niewolników. Zwyczajowa cena za niewolnicę wynosiła trzysta osiemdziesiąt pięć gramów srebra, a za niewolnika – czterysta pięć gramów.
Przeszliśmy przez most nad Dziwną z powrotem do naszych czasów, ubraliśmy mundury i pomaszerowaliśmy do kościoła na mszę. Pokrzepieni duchowo zrobiliśmy remanent na jachtach. Wyjęliśmy zaopatrzenie i bagaże na brzeg, wyczyściliśmy wszystkie zakamarki i ułożyliśmy prowiant z powrotem w bakistach.
Jutro wyruszamy na poszukiwanie skarbu, zaznaczonego na mapie, którą wyłowiliśmy wczoraj.

Autor: Magda Wilk

Konkurs na zdjęcie wygrywa Kuba M.

20150802_122903 DSC_0992 DSC_0998 DSC_1000 DSC_1013 DSC_1039 IMG_6099 IMG_6148 IMG_20150802_111615 IMG_20150802_134157 IMG_20150802_150100 IMG_20150802_154613 IMG_20150802_163539 SAM_0345 SAM_0384 SAM_0385IMG_20150802_1546132015-08-02 18.51.46DSC_1053