Piątek trzynastego i dowodzić ma kobieta .

11043162_1083799241635394_1478571060161946401_nW piątek trzynastego marca 2015 w Cobh, małej miejscowości niedaleko Cork, odbywał się biwak, na który przyjechały i przyszły drużyny z Waterford, Cork i Dublina.

Żaden szanujący się żeglarz nie zaczyna rejsu w piątek. Piątek trzynastego można spędzić jedynie w tawernie, przy herbacie z cytryną. Na wszelki wypadek. Do tego kobieta, zawsze, ale to zawsze miała przynosić pecha na pokładzie. Pomimo tych wszystkich przeciwności wyruszyliśmy na wyprawę odważnie, na przekór przesądom i zabobonom, dzielnie spoglądając spodziewanej przygodzie prosto w oczy. I oczywiście stało się: rozbiliśmy się na bezludnej wyspie i do tego całą eskadrą.

Dotarliśmy na wyspę cali i zdrowi, choć nieludzko zmęczeni. Na miejscu zaskoczyła nas szokująca wiadomość, że rządzić będzie Baba!

Komodorem całej wyprawy została druhna Renata, dowodząca zgodnie ze zwyczajem morskim, całą eskadrą jednostek rozbitków. Na naszej wyspie był również Admirał, druh Wojtek, który jak na prawdziwego admirała przystało, pozwalał dowodzić komodorowi, służąc tylko radą i pomocą. Komodor miała do pomocy Bosmanów, druhów Grześka i Marcina.

Zmęczeni poszliśmy spać ale noc zaczęła się od burzy, strasznego sztormu. Na wyspie przybywało kolejnych rozbitków. Do pełni nieszczęść brakło tylko trzęsienia ziemi. Za to potem mogło być już tylko lepiej.

Aby przetrwać na wyspie i wydostać się z niej uczyliśmy się budować szałasy, hamaki, drabinki linowe, no i oczywiście tratwę. Wszyscy też musieli przejść przez szkołę kuchni naszego Kuka Pawła, który wbrew temu, co mówią o kucharzach okrętowych radził sobie wspaniale. Kto nie spróbował jego mistrzowskich zimnych nóżek, może tylko żałować.

Kolejne zadanie wykonali nasi zwiadowcy. Spenetrowali wyspę zdobywając informację o tubylczej ludności (czym się zajmują, co jedzą, gdzie i jak spędzają czas wolny). W czasie powrotu ze zwiadu jedna z załóg znalazła na plaży butelkę z listem. Z odczytanego w trakcie wieczornego ogniska listu wynikało, że zawiera on wskazówki jak zdobyć zakopany na wyspie skarb.

Prawie całą noc spędziliśmy na sporządzaniu i studiowaniu planów wyspy, próbując odgadnąć gdzie jest zakopany skarb. Noc była też wyjątkowym czasem dla czterech druhów, którzy złożyli przyrzeczenie harcerskie.

Następnego ranka podzieleni na załogi rozpoczęliśmy poszukiwanie skarbu. Okazało się to nie takie łatwe i wymagało logicznego myślenia, wyobraźni, umiejętności i niezłej kondycji i sprawności fizycznej. Ostatecznie do miejsca skarbu najszybciej dotarła załoga Majestatyczne Morsy i w obecności wszystkich załóg odkopano zawiniątko zawierające stare zabytkowe monety i flary okrętowe do wzywania pomocy.

Po odpaleniu flar na pomoc dzielnym rozbitkom przybyli ratownicy i wszyscy szczęśliwie wrócili do domów.

Pamiątkowe zdjęcia, nagrody i pożegnanie z przyjaciółmi i współtowarzyszami przygody, no i wracamy. Okazało się, że nawet taki przesądny żeglarz jak ja może się mylić i mimo złych omenów wszystko się fantastycznie udało a zabawa i przygoda były z nami cały czas. Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi bogaci w nowe doświadczenia, umiejętności i przyjaźnie czekamy na kolejne wezwanie braci spod znaku (bandery) harcerskiej przygody.

 DSC_0995

AHOJ

kpt. Marcin Wilk