Jak zuchy bawiły się w partyzantów

zuchyWszystkie zuchy jechały na zlot do Glendalough bardzo podekscytowane. Nawet (co dla niektórych) długa podróż nie była w stanie ani zuchów zmęczyć, ani zetrzeć uśmiechów z ich twarzy. Po przyjeździe odbył się uroczysty apel na którym obecni byli zarówno harcerze jak i zuchy z trzech irlandzkich miast – Cork, Dublina i Waterford. Na placu apelowym stanęło w dwuszeregu ponad 170 osób. Chyba dopiero wtedy naprawdę uświadomiliśmy sobie (wszyscy, nie tylko najmłodsi), jak wielu nas już jest. A trzeba Wam wiedzieć, że nie wszystkie jednostki mogły uczestniczyć w zlocie. Nie było też z nami w ogóle skrzatów – bo małe skrzaty mogłyby za bardzo tęsknić za rodzicami. Ale my, zuchy, jesteśmy dzielne, i na naszym zlocie pięknie daliśmy sobie z wszystkim radę.

A działo się naprawdę dużo. Najpierw druhny z Waterford przeprowadziły zbiórkę na której mogliśmy się nawzajem poznać i razem pobawić. Podzieliliśmy się wtedy na szóstki biwakowe tak, aby w każdej szóstce był ktoś z Cork, z Dublina i Waterford. W końcu w swoim gronie możemy bawić się na każdej zbiórce, a taka okazja, by poznać zuchy z innych miejscowości, zdarza się nam nieczęsto…

Po obiedzie druh Grześ z Dublina opowiedział nam, że zbliża się bardzo ważna rocznica dla wszystkich polskich harcerzy – 70 rocznica Akcji pod Arsenałem. Nie do końca rozumieliśmy znaczenie tych słów, dopóki druhny i druhowie nie opowiedzieli nam o tym, jak dzielnie harcerze, nawet ci najmłodsi, pomagali podczas II Wojny Światowej i Powstania Warszawskiego.  A skoro harcerze mogą zdobywać sprawność Szare Szeregi, to nic nie stało na przeszkodzie by zuchy pobawiły się w partyzantów wojennych i zdobyły sprawność Bojowniczki (dziewczynki) i Żołnierza Podziemnego (chłopcy).

DSC_0268
Podczas biwaku każdy prawdziwy zuchowy partyzant uczył się jak być cicho by móc się skradać, jak bandażować rannych czy pomóc komuś komu krew leci z nosa, jak szyfrować wiadomości i sprytnie zanosić je żołnierzom AK. Uczestniczyliśmy w zajęciach tajnej szkoły polskiej, a nawet wystawiliśmy warty które ostrzegały nas przed zbliżającym się wrogiem! Poznaliśmy też losy najmłodszych bojowników o wolność Polski i Warszawy – tych chłopców, którzy służyli jako inspiracja do pomnika Małego Powstańca stojącego w stolicy naszej Ojczyzny.

Wielu emocji dostarczył nam Festiwal Piosenki Zuchowej i Harcerskiej. Każda gromada śpiewała dwie piosenki – jedną zuchową i jedną dowolną. Sędziowie pod wodzą druha Roberta z Shannon mieli ciężki orzech do zgryzienia. W końcu się poddali i postanowili przyznać trzy I miejsca!!! Nie dziwimy im się, wszystkie gromady pięknie śpiewały.

W ostatni dzień biwaku odbyła się gra terenowa, na której zuchy sprawdzały, czego się zdołały nauczyć przez te trzy marcowe dni. Było i rzucanie granatem (woreczkiem) do czołgu (pudełka), i noszenie rannego partyzanta (poduszki) na zrobionych przez nas noszach, i wieszanie na drzewie flagi z symbolem Polski Walczącej pod okiem wroga. Trasa była dość długa i trochę bolały nas pod koniec nogi, ale dzielnie daliśmy radę wszystkim wyzwaniom.

DSC_0084


 Kiedy po grze i ostatnim wspólnym posiłku nadszedł czas na apel, niektórym z nas było bardzo przykro że to już koniec. Na szczęście cukierki-nagrody osłodziły nam pożegnanie z wszystkimi i w autobusie nie mogliśmy się wręcz doczekać aż opowiemy wszystko co się działo rodzicom !

tekst: dh. Maja Skowron – koordynator programu zuchowego na biwaku w Glendalough.

 

Foto: dh. Kasia Rokita